Postanowienia noworoczne a nauka hiszpańskiego? O co tu chodzi? (wpis pogadankowy)

Czas się wziąć za siebie. Idzie nowy rok, trzeba coś postanowić. Nowy rok, nowy ja (a później i tak stary ja). Od stycznia wezmę się za naukę języków obcych…

spain-379535_1920.jpg

Ile razy słyszeliśmy te hasła z ust znajomych oraz sami to wypowiadaliśmy? Grudzień sprzyja refleksjom na temat własnych poczynań, własnego samorozwoju, sprzyja postanowieniom noworocznym. Nie znam wyników badań na temat noworocznych postanowień i nawet nie chcę ich szukać, no każdy będzie inny. Wiem, że najczęściej kończy się tak jak zawsze, czyli „zacznę od jutra” i to jutro trwa 11 miesięcy do następnego grudnia. Oczywiście generalizuję, bo są ludzie, którzy potrafią wziąć się w garść i wykonać swoje noworoczne postanowienia.

Swoją drogą, czy postanowienia muszą być tylko te noworoczne? Czy nie możemy sobie coś postanowić, że zaczniemy robić od teraz, a nie od jutra, od poniedziałku czy od nowego roku? Wiecie, jak to się skończy. Skończy się na słomianym zapale.

book-stack-2794002_1920.jpg

Czas na rozpoczęcie nauki języka obcego zawsze jest dobry. Nie musi to być jeden z 52 poniedziałków. Niech to będzie jeden z 52 czwartków. Wiem doskonale, co mówię, ja człowiek, który postanowień noworocznych już trochę przerobił w swoim życiu. Wielu z nich już nawet nie pamiętam, wiele z nich nie będzie nigdy zrealizowanych, bo po prostu mi się nie chce. Brzmiały ładnie swojego czasu, ładnie wpływały na moją psychikę, a później dopadała mnie proza życia.
No dobrze, ale dlaczego Wam o tym wszystkim piszę? Dlatego, że chciałem się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat postanowienia noworocznego (hehehe). Nie no, to nie postanowienie, a raczej już powzięta realizacja pewnego planu. O! Właśnie, lepiej planować niż postanawiać. Łatwiej jest później wycofać się z planów.

Pisałem już na fan page’u, że od stycznia zaczynam naukę nowego języka. Języka hiszpańskiego. Ktoś powiedział „Po co Ci hiszpański? Jesteś dla mnie italomaniakiem pełną gębą!”. Tak, to prawda, jestem i będę dalej. Przecież nauka drugiego języka nie zabiera energii drugiego języka. Przynajmniej tak mi się wydaje. Są przecież na świecie ludzie, którzy uczą się dwóch, trzech czy czterech języków, bardzo różnych od siebie.

spain-699017_1920.jpg

Język hiszpański podobał mi się od dziecka. Jako młodzież, oglądałem telenowele meksykańskie na TVN, wiecie, te wszystkie Esmeraldy, Pauliny czy Marie. Chłonąłem zasłyszane słowa jak gąbka wodę. Później przyszła faza na piosenki Ricky’ego Martina. To był istny szał. „Śpiewałem” wraz z książeczką z kasety(!), tak, kasety, w której były teksty piosenek. Poznawałem hiszpańskie słowa. W zasadzie to hiszpański wybrałem jako pierwszy język, ale jak już pisałem w kilku wpisach, grupa niestety się nie utworzyła. Wybrałem więc włoski. Do obecnej decyzji o podjęciu się wyzwania językowego, jakim będzie niewątpliwie nauka hiszpańskiego, dojrzewałem od kilku lat. Poczyniłem nawet jakieś tam próby nauki samemu. Niestety zabrakło samozaparcia, chęci, motywacji. Nie wiem, dlaczego tak się stało, tzn. wiem, słomiany zapał i kwestia „postanowienia noworocznego”, że „muszę!”. Nic nie muszę, mogę chcieć, ale nic na przymus. Polecam także Wam, zamienić słowo z MUSZĘ! na MOGĘ!

Porzuciłem swoje materiały do hiszpańskiego i zabrałem się dalej za naukę włoskiego, tym bardziej że na horyzoncie wyrosła mi wtedy matura z italiano. Zająłem się więc przygotowaniem do niej. Hiszpański po raz kolejny poszedł w odstawkę.

Teraz kiedy mam zajęcia z ludźmi w szkole językowej, zacząłem przede wszystkim bardziej świadomie używać języka włoskiego. Wiedza, którą posiadałem do tej pory była w sumie uporządkowana, ale nauczanie dało mi jeszcze większą możliwość poukładania jeszcze bardziej, jeszcze dokładniej tego wszystkiego. Owszem, łapię się sam czasami na tym, że coś pomylę, albo po prostu czegoś nie wiem. Scusa, ale nie ma na świecie osób, które się nie mylą. Nawet papież się myli, a dogmat o nieomylności instytutu papiestwa dotyczy tylko kwestii wiary, a nie spraw codziennych, a niewątpliwie nauka języka obcego to sprawa codzienna. Taki żarcik z mojej strony. Tak więc z podniesioną głową mówię wprost „nie wiem, ale się dowiem, nie wiem, zaraz sprawdzę w słowniku”. Proszę Was o to, aby nie udawać, że wie się wszystko. To nie jest wstyd, że czegoś się nie wie.

spain-1758851_1280

Wróćmy jednak do tego mojego hiszpańskiego. Cieszę się, że w końcu dojrzałem do tej decyzji. Może to też świadomość tego, że włoski mam takim poziomie, że nie będę uczyć się tych samych zagadnień w dwóch różnych językach. Przeglądając książki do gramatyki języka hiszpańskiego, zauważyłem (i z tego, co się orientuję) słusznie, że gramatyki obu języków w wielu elementach są bardzo zbieżne. No wiadomo, ta sama rodzina językowa. To spowoduje, że nad wieloma zagadnieniami nie będę musiał siedzieć dniami i nocami. Trzeba będzie przyswoić gramatykę w praktyce, bo w teorii w zasadzie wytłumaczy mi ją gramatyka włoska.

Nad słownictwem będę musiał trochę posiedzieć, i to już widzę na samym starcie. Sama wymowa jest dla mnie na tym etapie trudna, słychać naleciałości włoskie, ale pewnie właśnie już tak będzie. No, chyba że coś się cudownego stanie i jakoś będę umieć to rozróżnić. Najwyżej będzie mieszanka włosko-hiszpańska i będzie wesoło. Wiem, jak to wygląda. Mam (a także miałem) kilku uczniów, dla których język hiszpański był pierwszym językiem. Jest wesoło czasem na zajęciach, kiedy próbując mówić po włosku, mówią po hiszpańsku. Dlatego już widzę oczami wyobraźni, jak ja będę starać się mówić po hiszpańsku i będę używać włoskich słów. Będzie wesoło.

dance-3533494_1920.jpg

Wiem, wiem. Ameryki nie odkryłem, koła nie wymyśliłem. Wszystko, co napisałem wyżej, może się dla niektórych z Was wydawać tak bardzo oczywiste, jak to, że „być” po włosku to „essere”. Dla mnie to nowa sytuacja. Nadchodzi coś nowego. Nie uczyłem się jeszcze nigdy języka z tej samej rodziny. W sumie to nie uczyłem się też aż tak na poważnie drugiego języka. Wiecie, w szkole angielski (znienawidzony dzięki „wspaniałym” lektorom), w liceum niemiecki, ale później zapomniany. To nauka szkolna, a ta wiemy, jak wygląda. Ja też jakoś specjalnie nie przykładałem się do tego. Dlatego też mając (za chwilę) rocznikowo 38 lat, zabieram się za naukę. Na tę podobno nigdy nie jest za późno, więc póki mam czas, chęci, możliwości i środki finansowe, zbieram swoją dupkę i idę uczyć się języka, którym mówi ok. 650 milionów ludzi. Będę 650 milionów pierwszym hehe.


3 thoughts on “Postanowienia noworoczne a nauka hiszpańskiego? O co tu chodzi? (wpis pogadankowy)

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *