Nauka języka obcego to ogromna praca, przede wszystkim praca samodzielna, w domu. Niestety nie wystarczy przyjść na zajęcia, czy to w grupie, czy indywidualne a w domu nie robić nic. Tak niestety się nie da. Sporo uczących się osób sądzi, że wystarczy tylko 60/90 min zajęć w tygodniu i to w sumie cała nauka języka. Nie, nie, nie. To nie wystarczy nawet na komunikacyjne poznanie języka obcego.
Ciągłe powtórki, uczenie się słówek, fraz, czytanie, robienie ćwiczeń, słuchanie, oglądanie. Jednym słowem immersja językowa.
Oczywiście, nie piszę tu o poznaniu języka, który przyda się nam tylko na wakacyjnym wyjeździe. Nie chodzi też o naukę w stylu „tego się nauczę, tego to nie, bo Włosi tego nie używają, to za trudne, to sobie daruję, a to w ogóle odpuszczę, bo przecież się domyślę, o co chodzi”. W zasadzie, kiedy do nauki zasiada się z takim właśnie myśleniem, to moja jedyna rada – odpuść! Nic z tego nie będzie.
No dobrze, ale porzućmy ten moralizatorki ton. Nie o to mi chodzi w tym tekście.
Uwaga! Poniższy tekst nie jest poradą, a jedynie opisem moich działań. Miło mi jednak będzie, jeśli je wypróbujesz. Nie gwarantuję jednak, że będzie to działało na Twoje podniesienie językowych kompetencji.
Kiedy już jesteście na pewnym poziomie zaawansowania – celowo unikam tu poziomowania w stylu A2, B2, C1 – łapiecie się na tym, że przerobiliście (prawie) wszystkie zagadnienia gramatyczne i nie wiecie co dalej robić, aby doskonalić znajomość języka. Nigdy nie wierzę osobom, które mówią, że one się już nie uczą, bo „już się nauczyły języka”. Stop, stop. My, Polacy nie znamy całej ojczystej mowy, a co dopiero język obcy. Więc jak się zabrać za naukę na wyższym poziomie zaawansowania? Co i jak robić? Jak ćwiczyć język? Czego słuchać? Pytań jest mnóstwo i odpowiedzi także, gdyż każdy wyrabia sobie swoje metody. Jedynie mogę Wam napisać, jak ja to robię. I to za chwilę zrobię.
Od razu mówię, łatwo nie jest. Dlaczego? Gdzie się nie obejrzę, tam dostaję kuksańca od włoskiego. Bije mnie z każdej strony i nie wiem, czy to jest już masochizm, ale podoba mi się to. Lubię, kiedy atakują mnie seriale po włosku, kiedy atakują mnie książki, w sensie literatura włoska. Staram się oglądać seriale i filmy w oryginale dla przyjemności. Kiedy włączam serial, nie nastawiam się na poznanie nowych słów, nie tłumaczę zdania po zdaniu z wypowiedzi aktorów. Nie dałbym nawet rady, bo przecież tłumaczem nie jestem. Rozumiem ogólny kontekst i jestem w stanie opowiedzieć, o co chodziło w danej scenie. Wsłuchuję się w to, co mówią aktorzy w filmie, wyłączam tłumaczenie w głowie, bo tylko zmęczę się tłumaczeniem. Jak napisałem, oglądam dla przyjemności. Nagle okazuje się, że do głowy wchodzi mimowolnie kilka, kilkanaście fraz. Tych, których nie znam znaczenia, lecę do słownika, aby je przetłumaczyć. Są to jednak słowa-klucze, bądź takie, które mnie po prostu zaintrygują.
Nie chcę podawać Wam listy filmów czy seriali, ponieważ każdy z Was ma inne zainteresowania i moje seriale mogą się wydać dla Was za trudne, a Wasze dla mnie. Dodam tylko, że ostatnio oglądałem mini serial 5-odcinkowy, na podstawie powieście Amicisa „Cuore”.
Oglądam także dużo włoskiego YouTube’a, a konkretniej obserwuję kilku vlogerów, których filmiki oglądam regularnie. Trzeba jednak pamiętać, że vlogerzy nie mówią najprostszym językiem, mówią szybko, niekiedy używają ogromnych uproszczeń czy kolokwializmów. Tego niestety nie jestem (jeszcze) w stanie wyłapać, ale zawsze jakieś nowe słownictwo do głowy wpadnie. Do tego dochodzą różnego rodzaju ewentualne wady wymowy, które trzeba jakoś spróbować zrozumieć.
Następną rzeczą, którą robię dla przyjemności, jest czytanie włoskiej literatury. Lekkiej, łatwej i przyjemnej. Czytam dla przyjemności po polsku i po włosku także chcę to robić dla tejże. Nie czytam książki ze słownikiem pod ręką. Nie ma sensu tłumaczyć słowo w słowo, ponieważ jak napisałem wyżej, nie jestem tłumaczem. Rozumiem sens akapitu, to dobrze. Nie zrozumiałem, to wracam do jego początku i czytam od nowa. Kiedy okazuje się, że jest tam jakieś upierdliwe słowo, które wybitnie przeszkadza w zrozumieniu, wtedy je tłumaczę. I po prostu lecę z tematem dalej.
Zapytacie co czytać? Najlepiej to, co lubicie. Ja nie znoszę kryminałów, nie czytam ich po polsku, tym bardziej nie będę ich czytać po włosku. Lubię książki obyczajowe, historyczne, i takich też szukam. Jak zapewne wiesz, moim ulubionym współczesnym pisarzem jest Fabio Volo. Znam też jego przeciwników. OK, szanuję, ale i tak będę oddawać się jego słowu pisanemu. Dobrym, ale mimo wszystko trudnym rozwiązaniem jest wziąć do ręki literaturę z wydawnictwa [ze słownikiem]. Literatura ta nie jest w żaden sposób adaptowana, tzn. nie jest uwspółcześniony język. Wydawnictwo proponuje „Cuore” Amicisa, „Alicję w krainie Czarów” oraz „Pinokia”, to już możemy się domyślać, że znajdziemy tam mnóstwo archaicznego słownictwa. Nie, nie, to nie zarzut, wszak, jeśli jesteś na dobrym poziomie zaawansowania, to i takie słownictwo można już poznać. Ktoś zapyta „po co?”. Mh, ja odpowiem tak: „a dlaczego by nie, choćby z czystej ciekawości”. Miejmy trochę zacięcia filologicznego w sobie, ucząc się języków obcych. Bądźmy ciekawi tego, co nam oferuje literatura. O wadach i zaletach książek z wydawnictwa [ze słownikiem] pisałem TUTAJ – KLIKNIJ.
Pozostaje jeszcze kwestia słuchania. Wiem, że słuchanie strasznie kuleje wśród osób uczących się języka obcego. Ja także miałem ten problem. Czasami jeszcze go mam, ale nie przejmuję się tym. To znaczy nie, że nie przejmuję się tym, że nie zrozumiem, tylko nie przejmuję się kwestią, że nie rozumiem słowo w słowo jakiejś audycji. Tu znów kłania się zrozumienie globalne. Jak nauczyć się rozumienia ze słuchu? Pisałem o tym tutaj KLIKNIJ.
Słucham dużo włoskiego radia, dziennie to może ze dwie godziny. Raz, że w drodze do pracy i z pracy, a dwa, słucham go dodatkowo w domu. Powiem Wam jeszcze, że ostatnio budzi mnie włoskie radio, gdyż aplikacja, dzięki której go słucham, ostatnio została zaktualizowana i jest możliwość ustawienia budzika tak, aby włączała się ustawiona wcześniej o konkretnej godzinie ulubiona stacja radiowa. W moim wypadku jest to Radio Cuore.
Odkąd wykupiłem subskrypcję na Spotify, dość często słucham włoskich podcastów. Są to najczęściej podcasty Alberto z Italiano Automatico (kliknij). Jak dla mnie, Alberto ma bardzo przyjemny głos, mówi wyraźnie oraz tłumaczy wszystkie kwestie w przystępny sposób.
Zapytacie, czy skupiam się na słuchaniu? Oczywiście, że tak. Owszem, kiedy radio leci w tle, to leci w tle, ale ogólnie rzecz biorąc, skupiam się na tym, co i jak mówią, jak akcentują słowa i staram się zrozumieć jak najwięcej treści. To nie jest tak, że zasiadam przy biurku, odpalam radio, w ręku ołówek i wypisuje słówka, które usłyszę. Nie, to tak nie działa. Po prostu radio sobie leci, a ja robię swoje domowe rzeczy. Przecież jak słuchamy polskiego radia, to także nie przed odbiornikiem skupiając się mocno na wypowiadanych kwestiach. Po prostu słucham.
Kiedy pracuję ze słuchankami z podręcznika, z którego się uczę, bądź słucham jakiegoś audiobooka, to tak, wtedy skupienie maksymalne i wtedy już ołówek w ręku jest. Jednak tylko wtedy, kiedy następuje proces samego uczenia się.
Czy nadal się uczę włoskiego tak klasycznie z podręcznikiem i nauczycielem? Tak, dokładnie tak. A precyzując, korzystam z konwersacji. 120 minut w tygodniu mówienia tylko po włosku, słuchanie, oglądanie filmików, czytanie, rozwiązywanie ćwiczeń i powiem Wam, że nie koniecznie gramatycznych, ale leksykalnych. Do tego dochodzą gry dydaktyczne oraz inne planszówki po włosku. Moim zaskoczeniem była gra w scrabble po włosku. Nagle okazuje się, że człowiek zna tyle słów, że ho ho. Zachęcam do zagrania w grę Taboo po włosku. Słowa zakazane, których nie można użyć, aby opisać zgadywane słowo, także wydobywa z człowieka pokłady słownictwa, które już zna, a przy okazji uczy się mówić i opisywać rzeczy nie zawsze wprost, ale na tzw. okrętkę.
Na konwersacjach pracuję z podręcznikiem, jednym. Dla jednych może to być za mało, dla innych wystarczająco. Jednak podręcznik ten ma w sobie to wszystko, czego oczekuję od takowego. Bardzo rozbudowane słownictwo, dobre słuchanki, naturalne. Do tego dorzucam ćwiczenie wymowy oraz dobrze rozbudowana część gramatyczna. Zaletą jest też to, że dołączany jest słowniczek do podręcznika, który podzielony jest na rozdziały odpowiadający podręcznikowi. Niekiedy każdy rozdział posiada po 10-14 stron słówek tylko z jednego rozdziału. Rzecz jeszcze najważniejsza, podręcznik stymuluje do konwersacji. To bardzo dużo. Dlatego tak bardzo lubię współpracować z tym podręcznikiem. Nazywa się Nuovo Contatto, ale to już pewnie zdążyliście się zorientować, bo trochę spamuję tym podręcznikiem na moich social media.
Może wydawać się to wszystko chaotyczne, bo nie jest to typowa klasyczna nauka przy biurku czy na łóżku z zeszytem w ręku. Kwestia dobrej organizacji, samozaparcia i chęć zgłębiania rzeczy niemożliwych. A i tak wciąż poznaję nowe rzeczy, słowa, frazy. Nauka języka obcego to niekończąca się opowieść moi mili.
EDIT 2021:
A teraz studiuję filologię włoską i tak nauka jest zupełnie inna 😀 jeśli jesteście ciekawi jak ona wygląda z mojej perspektywy, to dajcie znać w komentarzu 🙂
7 thoughts on “Jak ja to robię, czyli nauka języka na wyższym poziomie zaawansowania.”