Czasami, a nawet dość często, czytając o przeszłości, o ważnych czy znanych ludziach, zastanawiam się nad tym, jak żyli, o czym myśleli podczas zwykłych codziennych czynności, jakie mieli głosy, co ich emocjonowało i w końcu jedli, co lubili, a czego nie wzięli do ust. Dlatego też postanowiłem poszukać pewnych informacji właśnie na temat jedzenia i dziś na tapet zostaną wzięte posiłki antycznych Rzymian.
Aby mówić o jedzeni w czasach rzymskich, musimy znaleźć jakieś źródła. Jeśli chodzi o czasy królewskiego Rzymu, niestety, źródeł jest jak na lekarstwo. Niespecjalnie Rzymianie przykładali wagę do tego zagadnienia. Dopiero podbój świata greckiego przez Rzymian, zasiał ziarno w nich ziarno zainteresowania tym, co jedzą.
Najciekawszym źródłem do poznania rzymskiej kuchni jest dzieło Marka Gawiusza Apicjusza „O sztuce kucharskiej ksiąg X” (De re coquinaria libri X), w którym znajdziemy ok. 450 przepisów. Jego dbałość o smaczną kuchnię jest powalająca. Ważne dla niego był smak nie tylko już przygotowanych potraw, ale aby takowe były, sprawdzał osobiście, czym karmione są zwierzęta, które mają trafić na stół.
W dzisiejszych czasach podobno optymalna ilość posiłków to cztery-pięć. Rzymianie jedli ich trzy. Były to śniadanie (ientaculum), jedzone między 8 a 9. Koło południa jedzono prandium, czyli obiad i w końcu zasiadano do najważniejszego posiłku dnia, jakim była cena, czyli kolacja. Jak łatwo więc zauważyć, włoskie słowa oznaczające obiad i kolację, czyli pranzo i cena, pochodzą wprost od łaciny.
No dobrze, wiemy, kiedy jedli, ale co jedli? Na śniadanie najczęściej coś lekkiego, owoce, warzywa, sery, albo pozostałości z kolacji. Posiłki spożywano na stojąco, na szybko, wszak dzień pełen wrażeń i przygód się rozpoczynał. Dzisiaj Włosi w zasadzie też specjalnie nie zatrzymują się na długie „posiadówki” śniadaniowe. Cappuccino, cornetto i do przodu.
Najważniejszym posiłkiem dnia, jak już wspominałem, była kolacja. Celebrowano to wieczorne wydarzenie. Spożywano ten posiłek w specjalnym pokoju, który nazywany był cenaculum. Później pomieszczenie to przyjęło nazwę triclinium. Nazwa pochodzi od greckiego kline (gr. Κλίνη). Był to rodzaj leżanki. Tak, tak, wyższe warstwy jadały na leżąco, uważając, że jedzenie na stojąco jest oznaka biedoty i prostactwa. Na leżankach opierano się na lewym boku, aby prawą mieć wolną i móc spożywać spokojnie posiłki. Używano też coś na kształt łyżki, w szczególności do potraw płynnych. Ogólnie posiłki jedzono po prostu rękami.
Kolacja składała się aż z trzech części. Były to gustatio, cena i secundae mensae. Dla głodomorów idealna sytuacja. Oczywiście nie w każdym domu można było sobie pozwolić na takie codzienne ucztowanie z trzech części. Kiedy już przygotowywano takie wystawne kolacje to w czasie pierwszej części (gustatio), która była czymś w rodzaju przystawki, raczono się lekkim daniami, które idealnie pobudzały apetyt na dalsze posiłki. Jedzono jaja na różne sposoby. Nie brakowało także oliwek, grzybów, szparagów, ostryg, solonych ryb oraz wędlin. Popijano to wszystko mulsum, czyli lekkim winem doprawionym miodem. Nie wiem, czy ten festiwal smaków przypadłby mi do gustu, ale jedno jest pewnie, ja bym się chyba najadł samym gustatio, a to dopiero początek biesiadowania.
Zasadniczym posiłkiem była cena. Na stół wjeżdżały dania mięsne i ryby. Rzymianie rozsmakowali się w wieprzowinie, ale nie stronili także od wołowiny. Dziczyzna, gęsi, kaczki, kuropatwy także znajdowały miejsce na stołach oraz w brzuchach Rzymian.
Mięsiwa polewano sosami, które odgrywały ważną rolę. Same składniki wyglądają dość smakowo, więc jestem ciekawy, jak smakował sos złożony z ryb, oleju, ziół, wina, octu i soli. To wszystko fermentowało przez ok. 20 dni. (robię się chyba głodny)
Po całym posiłku zaczynano pić wino w dużych ilościach. Jednak liczba posiłków, jakie wcześniej zjedzono, raczej nie miało wpływu na jakieś wielkie upijanie się.
Nie macie jeszcze dosyć jedzenia? Bo ja już tak, ale czeka na nas ostatnia część posiłków, czyli secundae mensae. Tu już było łagodnie, bo tylko owoce i słodycze, ale także trochę pikantnego jedzenia, które zmuszało do picia większej ilości wody.
Nie wiem jak Wy, ale jak dla mnie taka uczta, biesiada z taką ilością jedzenia to przynajmniej na tydzień świętowania. Ciekawe także ile jedzenia marnowało się podczas takich uczt. Podejrzewam, że nie mało.
Powyższy wpis jest oparty na wiedzy własnej oraz w oparciu o Małą encyklopedię kultury antycznej, red. Zdzisław Piszczek, Warszawa 1990 oraz Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu, red. Lidia Winniczuk, Warszawa 2008. Nie jest to także wpis naukowy, dlatego też jeśli tylko macie ochotę Drodzy Czytelnicy na rozwinięcie tematu, zapraszam do komentowania.
Źródła zdjęć:
triclinium (1)
triclinium (2)
oliwa
5 thoughts on “Co? Jak? Gdzie? i Kiedy? Jedli antyczni Rzymianie.”