Książki [ze słownikiem]. Czy to dobry wybór?

O czytaniu w języku włoskim (obcym) napisałem na blogu już dwie notki. Znajdziecie je, klikając w tytuły Jak czytać książki w języku obcym? oraz Jak czytać (w języku obcym) dla przyjemności?. Aby jeszcze bardziej przekonać nieprzekonanych do czytania w języku obcym, zaryzykuję i trzecią notkę. Będzie jednak ona odrobinę inna. O tym jednak za chwilę.

Czy czytanie w języku, którego się uczymy, coś nam daje? Czy to przyjemność? Kto i co może czytać w języku obcym? Czytać każdy może, jeden lepiej, drugi trochę gorzej. A ten, co gorzej czyta, czyta właśnie po to, aby czytał trochę lepiej. Każdy tekst w języku obcym przybliża nas do perfekcji. A czytanie książek to już w ogóle narzędzie w naszym ręku, które obroni nas przed każdym nieczytającym potworkiem. Dlaczego? Książka w języku, którego się uczymy to kopalnia wiedzy o kulturze, sztuce, czy o czym tam czytamy. To kopalnia słów, konstrukcji i wszystkich tych gramatycznych zawiłości, które nieraz spędzały nam sen z powiek przed zajęciami. Czytając książki, ćwiczymy w sobie umiejętność obcowania z żywym językiem, którego się uczymy. Co czytać? Może nie polecam od razu „Boskiej Komedii”, ale wszystko to, co jest na naszym poziomie i to, co nas interesuje. Zauważycie sami, że nawet trudniejszy tekst o rzeczy, które nas interesują, stanie się jakby łatwiejszy. Najważniejsze, aby czytać.

Jeśli nadal nie wiecie co czytać, a bardzo chcielibyście poczytać książki w języku włoskim, spróbuję dziś polecić Wam książki z wydawnictwa [ze słownikiem]. Przedstawię plusy i minusy tych książek. Pamiętajcie, że to będzie bardzo subiektywna ocena i abyście je poznali w 100%, zachęcam do sięgnięcia do nich i przekonania się na własnej skórze czy będą Wam odpowiadać. Jednak przejdźmy do rzeczy…

1.png

Jest bardzo prawdopodobne, że książki z wydawnictwa [ze słownikiem] są Wam znane choćby z widzenia. Mimo że okładki nie są jakieś mega kolorowe i przyciągające uwagę, to na księgarnianych półkach są dość widoczne. Co do okładki jeszcze to nawet jest to na plus, że nie są jakieś urozmaicone, bo nie o to tu chodzi, a jeśli ktoś chciałby mieć np. powieść w oryginale, niekoniecznie w wydaniu do nauki, to co stoi na przeszkodzie kupić takową z pięknie zdobiona okładką. Nie brakuje ich do języka angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, francuskiego (jak na razie chyba tylko wyszły dwa tytuły). Pierwsze półrocze 2018 r. przyniosło także książki do języka włoskiego. Ku uciesze mojej i rzeszy uczących się języka Dantego. Jednak nie wszyscy zapałali entuzjazmem. Dlaczego? Spotkałem się z opinią, że poczekają na literaturę dla dorosłych. O co chodzi?

Otóż wydawnictwo postawiło w pierwszej kolejności na książki, które przyjęło się, że są dla dzieci. Jest to „Alicja w Krainie Czarów” oraz „Pinokio”. Sam wydawca nawet na okładce umieścił informacje, że są to „libri per bambini”. Wydawca kwalifikuje je na poziomie A2/B1, a więc poziom całkiem w porządku. Nie do końca zgodzę się tylko z tym, że „Alicja w…” jest to książka dla dzieci, ale trzeba by wejść tu w analizę po pierwsze biografii autora oraz przeanalizować pod różnym kątem samą treść książki. A nie o tym chcę tu pisać.

2.png

Książki z wydawnictwa [ze słownikiem] są książkami prosto zbudowanymi, minimalistycznie, wręcz z ascetyczną dokładnością. Brak w nich obrazków, rycin, grafik. Jak dla mnie jest to na plus, gdyż dostajemy do ręki książkę-powieść do nauki. Nie jest to wydanie w całym znaczeniu tego słowa. Jak z powyższą okładką, nie o obrazki tu chodzi.

Plusem jest też to, że do ręki dostajemy klasykę literatury. Nieczęsto niestety łapiemy się za klasyków, bo wydają się nam nudni, przereklamowani i w ogóle nie dla nas. Według mnie nie jest to do końca prawdą, bo klasyków powinno się znać. Nie piszę, że musimy znać wszystkie dzieła uznane za klasyczne, ale wypada orientować się w literaturze światowej.

3.png

W książkach znajdziemy dwa słowniki. Pierwszy, na każdej stronie na marginesie, ale o nim za chwilę. Oraz drugi na końcu książki. Są to w sumie wszystkie słówka wytłuszczone w druku. Wydawca uważa, że przyswojenie słowniczka przed lekturą powieści, pozwoli nam w swobodnym zrozumieniu powieści aż w 80%. Uwierzcie mi, że to bardzo dużo. To więcej niż globalne zrozumienie tekstu.

Jeśli chodzi o słowniczek na marginesie, to ma on swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że w ogóle jest i czasami bardzo pomaga w zrozumieniu tekstu. Czytając książkę, mamy w tekście słowa, które czasami przeszkadzają nam w zrozumieniu tekstu, bo są zwykłymi upierdliwcami i wręcz musimy przetłumaczyć je już, aby zrozumieć tekst. Ten słowniczek sprawdza się w takiej sytuacji idealnie. Wszystkie słowa, które są na marginesie w słowniczku, są w tekście wytłuszczone. Minusem jest niestety to, że jest on ułożony alfabetycznie, a nie są wyjaśnione słowa na poziomie tekstu, na którym się znajdują. To niestety rozprasza, kiedy czytamy tekst. Niejednokrotnie musiałem szukać kilka sekund wzrokiem miejsca w tekście, na którym się zatrzymałem. To niestety jest bardzo uciążliwe. Minusem drugim, ale o wiele mniejszym jest też to, że wytłumaczone są czasem słowa, które są dość łatwe na poziomie A2/B1. Bez tłumaczenia pozostają czasami słowa, które są o wiele bardziej skomplikowane. Niemniej tę sprawę zostawiam Wam drodzy Czytelnicy pod ocenę, gdyż w zasadzie każdy z nas ma inny zasób słów. Dodatkowo czasami są strony, na których jest bardzo dużo wytłumaczonych słów, co powoduje oczopląs i skupiamy się na tłumaczeniu słówek, a nie na tekście.

4

Jak napisałem na początku, czytanie książek w języku, którego się uczymy, poszerza, nasze słownictwo. Nie inaczej jest i tutaj, kiedy czytamy te książki. Spotkamy się niestety z wieloma słowami, które są zwyczajnie archaizmami, nieużywanymi w dzisiejszej mowie konstrukcjami. Wydawca jednak od razu jednak broni się już na samym początku, pisząc, że „książka zawiera oryginalną treść oraz pisownię bez adaptacji i skrótowców”. Czy to jest dobre dla osób np. na poziomie A2? Nie sądzę, aby było im to potrzebne, ale z drugiej strony nie jest to też aż tak nagminne. Niemniej jednak zwracam Waszą uwagę na zaistniały fakt w książkach. Pamiętajmy, że książki takie jak „Alicja w…” czy „Pinokio” zostały napisane w XIX wieku. Mimo że dostajemy „Alicję w…” w przekładzie z angielskiego na włoski, to przekład jest wierny także archaizmom. Czasami przeszkadza, ale jeśli potraktujemy to jako ciekawostkę językową to nic nam się nie stanie.

Wracając jeszcze na chwilę na wizualną stronę książki, jest to wydanie solidne pod względem przejrzystości. Czcionka jest odpowiedniej wielkości, oczy się nie męczą podczas czytania, a dla mnie, który ma z tym odrobinę kłopotów i w pewnym momencie sięga po okulary do czytania, jest to bardzo ważne. Dobrze się czyta tekst, bez przestanków.

Na to wszystko, co napisałem powyżej, składa się bardzo przystępna cena. Waha się od 29 zł do 39 zł, w zależności (powiedzmy) od grubości powieści.

Ostateczna ocena książek z wydawnictwa [ze słownikiem]: 7/10.

Ktoś może zarzucić, że jeśli czytać po włosku to tylko powieści, które zostały napisane po włosku. Wtedy nie trzeba martwić się o przekład i pewne zakłamania. Pewnie tak, ale czy wszyscy, którzy czytali Harry’ego Pottera, czytali go w oryginale, a może Wertera w szkole czytali po niemiecku, nie pomnę już o Mistrzu i Małgorzacie (którego w końcu po latach zacząłem czytać) czytali po rosyjsku. Część pewnie czytała w oryginale. Niemniej jednak czytaliśmy te wszystkie powieści w języku polskim, w polskim przekładzie. Polskie przekłady wzbogacały nasz zasób słów i rozwijały wyobraźnię. Nie inaczej jest z powieściami po włosku i z ich przekładem. Nie jestem tłumaczem i nie chcę się tu wypowiadać na temat jakości przekładu, niemniej jednak są w języku włoskim i warto przeczytać.

5

Jeszcze co do wartości dydaktycznej. No bo przecież to książki w jakiś sposób do nauki. Wiem, że zdania są podzielone, jeśli chodzi o ich wartość dydaktyczną. Jedni uważają, że są świetną bazą do poznania słownictwa, struktur gramatycznych i oczywiście samej literatury. Inni uważają, że książki te nie zmuszają czytelnika do samodzielnego poszukiwania nieznanych słówek, że wszystko podane jest na tacy. Ja dydaktykiem nie jestem, więc pod tym kątem nie jestem w stanie się wypowiedzieć. Niemniej, jednak gdyby ktoś zapytał mnie, czy polecam te książki do (szeroko pojętej) nauki języka obcego, to tak, poleciłbym te książki właśnie w tym celu.

Ps. Pamiętacie wpis o passato remoto? Jeśli nie, to znajdziecie go tutaj klikając w tytuł notki Passato remoto – o co ta cała awantura?. Dlaczego go przypominam? Ponieważ większość książek pisana jest właśnie w passato remoto.


Konkurs dla wszystkich chętnych. Szczegóły konkursu opublikowane są na fanpage’u italia-nel-cuore. Regulamin konkursu znajdziecie TUTAJ.


3 thoughts on “Książki [ze słownikiem]. Czy to dobry wybór?

  1. […] 2018 Zaznacz to, co wiesz. Nie odwrotnie. Książki [ze słownikiem]. Czy to dobry wybór? TOP5 Umuz... https://italianelcuoreblog.wordpress.com/2018/03/06/spis-tresci-bloga-italia-nel-cuore

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *