Za nami relacja z Rzymu i Florencji. Czas na BoloniÄ™ i San Marino.
WÅ‚oskie wakacje #Roma
WÅ‚oskie wakacje #Firenze
Bolonia
Po porannych przejściach związanych z noclegiem we Florencji, mieliśmy nadzieję, że tym razem już nic się nie stanie i na spokojnie przyjedziemy do Bolonii, gdzie będzie czekać na nas wspaniały apartament. Na szczęście tak się właśnie stało. Bolonia przywitała nas ciężką pogodą. Nie, nie, nie padało na szczęście, ale było duszno, parno i wystarczyło ruszyć palcem, by oblać się potem. W końcu południe, lato i Włochy. Nie ma co narzekać. Droga do apartamentu ciągnęła się niemiłosiernie w tym skwarze. Jednak sam apartament wynagrodził nam tę męczarnię. W każdym razie mnie na pewno, ponieważ dostał mi się pokój z działającą (!) klimatyzacją. Ten fakt był zbawienny, szczególnie w nocy.
Zwiedzanie Bolonii zaczęliśmy od dwóch wież. Nic dziwnego, punkt wyjścia zwiedzania miasta. Na całe (nie)szczęście wieże były w remoncie i nie można było wejść na nie i podziwiać panoramy miasta. Ilość stopni do pokonania chyba by mnie już zabiła. Szczególnie po wejściu na kopułę bazyliki św. Piotra. Może innym razem się uda.
Co mnie zaskoczyło i przy tym bardzo zauroczyło w Bolonii to arkady. Wszędzie arkady, ciągnące się przez całe miasto, dzięki którym w deszczu czy śniegu można przejść przez miasto suchą nogą. Przy okazji nadają odpowiedni klimat temu miastu.
O ile w Rzymie zakochałem się w bocznych kolorowych uliczkach, pełnych ristorante, o tyle w Bolonii, zauroczyłem się nimi. Tutaj również ich nie brakowało, wąskich, kolorowych, typowo włoskich, pięknych. Mógłbym się nimi przechadzać godzinami, dniami i nocami.
Z zabytków największe wrażenie zrobiła na mnie bazylika Santo Stefano. W tym miejscu poczułem historię. Miejsce magiczne, ciche, spokojne. Sarkofagi, groby, tablice pamiątkowe. To wszystko sprawiało, że czułem się, jak bym dotykał historię. Nie, w sumie nie jak bym jej dotykał. Ja ją dotykałem. Mógłbym przechadzać się po ogrodzie godzinami, siedzieć na dziedzińcu przy arkadach, kontemplować życie, rozmyślać. Eh, przeurocze miejsce. Zapomina się tam o bożym świecie.
Jak dla mnie, Bolonia to typowo włoskie miasto, stare z piękną zabudową, z uliczkami wręcz magicznymi. Jeśli będę zastanawiać się nad miejscem, do którego chcę wrócić we Włoszech, to będzie to na pewno Rzym oraz Bolonia.
San Marino
Kolejnym marzeniem do spełnienia pozostawało zwiedzanie mojego ukochanego San Marino. Darzę ten kraj szczególnym sentymentem. Zwróciłem uwagę na tę najstarszą republikę świata dzięki Konkursowi Piosenki Eurowizji. O samym San Marino pisałem TUTAJ.
Wyruszyliśmy do San Marino (przez Rimini) z samego rana po nocnej burzy, która rozszalała się nad Bolonią. Na szczęście rozpogodziło się, co było dla nas ważne, bo dzięki temu widoki ze wzgórza sanmaryńskiego stały dla nas otworem. W Rimini napiłem się w końcu włoskiej kawy. Przepyszna. Co prawda czasu nie mieliśmy za dużo, aby delektować się jej smakiem, ale wiem jedno, dawno nie piłem tak dobrej kawy.
Kiedy wjechaliśmy do państwa San Marino, moim oczom coraz wyraźniej zaczęło ukazywać się miasto San Marino. Charakterystyczne wzgórze, które znałem tylko z pocztówek i filmów na YT. Moje serce mocniej zabiło i w sumie oczy zrobiły się mokre. Nie wiem, dlaczego, ale San Marino wydawało mi się bardzo odległe, niedostępne i miałem wrażenie, że nigdy tam nie pojadę. Wiem, wiem, to tylko San Marino, ale ja sobie jakoś mocno wyidealizowałem to miejsce. Wymarzyłem. I spełniłem te marzenia.
Co mnie zaskoczyÅ‚o w San Marino to wszÄ™dobylskość Polaków i Rosjan. Na każdym kroku można byÅ‚o usÅ‚yszeć jÄ™zyk polski. Pomijam już turystów, bo w koÅ„cu można przecież po Å›wiecie jeździć. Zaskoczenie jednak byÅ‚o duże tym, że w sklepach mówiono Å‚amanÄ…, a nawet czasami bardzo poprawnÄ… polszczyznÄ…. Nie wiem skÄ…d ta polskość w tym miejscu. Nawet w jednym miejscu staÅ‚ „potykacz” przed sklepem napisany po polsku zachÄ™cajÄ…cy do skosztowania kieliszeczka limoncello za jedyne 1 euro. ZresztÄ… pan sprzedawca doskonale mówiÅ‚ po polsku.
Samo miasto zachwyca. Zachwyca porządkiem, ładem, starymi kamieniczkami, pięknymi budowlami, Palazzo Pubblico zrobiło na mnie wrażenie. Wrażenie, ponieważ stałem na placu przed Palazzo i patrzyłem na budynek, który był moim marzeniem, by zobaczyć. Oto ja, biedny, mały człowieczek stoję przed nim. Emocje, emocje, emocje.
Podsumowując całą wycieczkę do Włoch, moją pierwszą, wymarzoną mogę powiedzieć, że spełniłem swoje marzenia. Jestem mega przeszczęśliwy, że mogłem tam być, pojechać, rozmawiać z ludźmi (po włosku rzecz jasna), że mogłem zobaczyć na własne oczy wiele rzeczy, o których uczyłem się na studiach. Zdaję sobie sprawę, że ludzie do Włoch jeździli, jeżdżą i jeździć będą i to nic nadzwyczajnego. Dla mnie jednak była to podróż życia, podróż, o której myślałem latami. Wiecie co? Na prawdę, fajnie jest spełniać marzenia.
0 thoughts on “WÅ‚oskie wakacje #Bologna #SanMarino”